Chłopcy, jest nas tu co najmniej trzech cały czas.

Chciałem wstawić na początku niniejszego posta fajny odzew (wymyślić coś ekstra), ale ta idea zwiodła mnie na jakieś manowce. Uratowałem z tego, ile tylko się dało:
« DELTA BASE, THIS IS SIERRA 75. SNAFU, WILLCO, FUBAR, 10-10, OUT. ».
A w ogóle to zacząłem od ciężkiej, postapokaliptycznej wizji:
Drżącą z wyczerpania ręką nastawiam starą radiostację. Na dłoni, przewiniętej w poprzek zakrwawionym strzępem materiału, widać rdzawe ślady ziemi i czarnego smaru. Ruiny budynków, placów i ulic zdradzają w sposób przerażająco oczywisty, że żadna z kruchych, nowoczesnych technologii nie przetrwała. Można liczyć tylko na prymitywne urządzenia z czasów, gdy ludzkość dopiero co odkryła elektryczność. Dyszę, jest zimno, z trudem przechylam masywną dźwignię generatora prądu. Po wydarzeniach, które z powodu dławiących nas przeżyć i z litości dla siebie samych nazwaliśmy „wyludnieniem”, systemy municypalne dostaw energii czy bieżącej wody zamieniły się w gigantyczny, rozłożysty wrak. Resztką znalezionej przypadkiem na obrzeżach miasta benzyny udaje się raz na kilka miesięcy uruchomić generator w bunkrze, a dzięki niemu radiostację. Nikt wprawdzie jeszcze nie odpowiedział, ale ja się nie poddaję. Kieruje mną nadzieja, a może nawet już nie ona. To, że tutaj przychodzę i to robię, stało się, odkąd zostałem sam, rytuałem, który daje mi sens. Nawet jeśli nie ma już żadnego świata i nie ma już żadnego powodu, by żyć, to... ta radiostacja taki powód mi daje. Chwytam wielki, niezgrabny mikrofon, włączam nadawanie i krzyczę: « Twierdza Syjon nadal walczy! Powtarzam! Nadal walczy! ».Niestety
Disney Polska! upadła. Jasne, że nie dokonała się tu jakaś jej nuklearna anihilacja typu
WWIII, ale forum umarło. Nie czarujmy się. I nawet niech mnie tu nikt nie próbuje wkurzać, że to tylko przejściowe kłopoty, a w ogóle to wszystkiemu winni są użytkownicy, bo mało piszą. Wiecie, co jest znakomitym wskaźnikiem poziomu upadku disnejowskiego fandomu? Liczba ważnych dla sprawy domen internetowych, które przeszły do puli nazw wolnych. Pozwólcie, że wspomnę o kilku.
• carlbarks.pl
• donrosa.pl
• wdcs.pl
• disneyzone.pl
• disneypolska.pl
• outducks.org
• dcf.outducks.org
To się w głowie nie mieści. To, co tu się stało. To jest wręcz absurdalne. Po pierwsze domena
donrosa.pl została przed laty uprowadzona i dla Mateusssza jej odzyskanie
graniczyło z cudem. Teraz każdy może ją nabyć bez ponoszenia jakichkolwiek dodatkowych kosztów. Właściwie to nawet nieźle bawi mnie fakt, że czas po prostu „zabił” tamtego uzurpatora. Musiał ją oddać wszystkim za darmo. Po drugie
outducks.org (przejęta) — wiecie co, to trochę tak, jakby pół globu przestało mieć prąd i wszyscy przeszli nad tym do porządku dziennego, super normalna sprawa, git. Po trzecie
dcf.outducks.org — owszem, to tylko subdomena, ale żeby ogólnoświatowe, międzynarodowe, największe forum disnejowskiego komiksu przestało w ogóle istnieć pewnego dnia, „a no bo tak się złożyło”? Brak mi słów. (Wiem,
The Feathery Society plus nadal działająca
DCML, ale to nie zmienia faktu.) Po czwarte
disneypolska.pl — tak, moi drodzy. To
prawda. Na forum żaden nowy użytkownik nie jest w stanie się zarejestrować, domena
DP! wylatuje w powietrze, ale oficjalnie uważa się, że problemy te są od dziesięciu lat tylko przejściowe, a winni to wyłącznie zarejestrowani użytkownicy, bo mało piszą. (Nie żebym się wyżywał tu na kimś, ale chcę dobitnie pokazać, jaki jest fakt i jakie są jego przyczyny.)
Grupę wymienionych przeze mnie domen można poszerzyć o kolejne — nie tyle wolne, co raczej po prostu opuszczone (w równie absurdalnym stylu). Jedną z nich jest
lucasfilm.pl (prawdopodobnie przejęta).
« Ej, chodźmy tam wszyscy razem i zainstalujmy naszemu koledze WordPressa. » 
(Pójdźmy.

) Inną
fanzindipol.pl — strona internetowa pod tym adresem istnieje, ale w taki sposób, że zaczyna być żal nawet nie jej samej, lecz osoby, która musi opłacać tę domenę. Przypadki są różne. Portal
ultimatedisney.com zmienił nazwę (fan Disneya patrząc na to z perspektywy sentymentalnej mógłby powiedzieć, że
« już go nie ma »). Ja również wykupiłem kiedyś własną
SLD, która jednak przepadła (jakaś firma uporczywie ją utrzymuje, pewnie dlatego, że kończyła się na „com”). Wiele osób z
DP! także miało swoje projekty — większe, mniejsze, liczne czy pojedyncze. Poza naszym forum i poza polskim internetem sytuacja przedstawiała się podobnie. (O stronce Beru to może w ogóle nie będę mówił.)
Było, minęło — koniec!Dla pocieszenia skonstatuję, że na
DP! pozostało jeszcze mniej więcej dziesięciu użytkowników, którzy z niej [regularnie/aktywnie/wciąż] korzystają. Rzadko piszą, ale jednak odwiedzają to miejsce.
Na koniec, jeśli pozwolicie, chciałbym zaproponować
obejrzenie wywiadu, jaki ostatnio pojawił się w sieci pod patronatem
Allegro, z naszym for[um]owym kolegą. Może nam to jakoś osłodzi tutejszy żywot i trochę nas rozluźni.
-----------------------------------------------MAKE DISNEY POLSKA! GREAT AGAIN-----------------------------------------------