kuperkowo napisał(a):- Kajko i Kokosz ,,Zamach na Milusia'' (komiks nawet mnie się podobał, lecz nie wiem jak wygląda na tle innych)
Patrząc na generalne nastawienie fanów "Kajka i Kokosza" spostrzegłem, że z miom podejściem jestem w OGROMNEJ mniejszości aczkolwiek przygody z udziałem Milusia zawsze nigdy nie zaliczały się do moich ulubionych w serii, choć same w sobie całkiem niezłe. Mam silne wrażenie, że postać "słodkiego smoczka" jednak siłą rzeczy zmieniła nieco ton tych przygód.
Generalnie bardzo lubię najstarsze odcinki "Kajka i Kokosza" - "Złoty Puchar", "Szranki i Konkury", "Woje Mirmiła" - które ukazywały się pierwotnie w gazecie w formie tak zwanych pasków (co dziennie 4 kadry!) Komiksy mają te mają fajny Polski, wczenso-średniowieczny klimat - mało w nich czarów czy elemtnów fantasy...
Naturalnie ciężko nie dyskutować o tej serii by prędzej czy później nie poruszyć faktu, że była inspirowana Asteriksem i istotnie tak było, aczkolwiek nie licząc dwóch-trzech naprawdę boleśnie skopiowanych momentów (w tym scena gdzie zadufoany wioskowy trubadur śpiewa i zostaje związany przez Kajka i Kokosza), ale jeśli ktoś jest wstanie to przeboleć komiks sam w sobie jest całkiem przyjemny, a Asteriksowe plagiaty stanowią raptem 2% całości.
Oczywiście jeśli zestawić Asteriksa z Kajkiem jako serie, to o ile ten pierwszy w moich oczach wychodzi zawsze zwyciężką ręką, gdyż zwyczajnie ma mocniejszy i bardziej wielowarstwowy humor, tak u Christy muszę zachwalić jak bogate i obszerne te historie są w przysłowiowe przygody i zwroty akcji.
Można się kłócić, że są przez to mało spójne, jednak szczerze podoba mi się, że ilekroć bohaterowie muszą przebyć z punktu A do punktu B mamy po drodze te dwie-trzy kompletnie niepowiązane przygody. Jest w tym coś urokliwego, a dodatkowo trzeba zachwalić fakt, że autor - choć to i owo miał zapewne zaplanowane - wymyślał te paski jednak z biegu. Dodatkowo tła i otoczenie są poprostu prześliczne.
Za to samo lubię wcześniejszą serię autora "Kajtek i Koko". Tu nie chodzi o humor tylko o zwrot akcji, za zwrotem akcji. Bohaterowie rozwiązują tam zresztą często zagadki kryminalne i znów - ma to naprawdę świetny klimat!
Preferuję te wczesne komiksy co prawda w oryginalnej intencji autora - czyli poziome, czarnobiałe paski. Obecne wydane jest pionowe i w kolorze, jednak nie jest to coś co szczególnie przeszkadza w lekturze więc szczerze rekomenduję.
Późniejsze są także dobre, zwłaszcza "Na Wczasach". Szczerze lubię "Mirmił w Opałach" ("starych fanów" gryzie z powodu całej lawiny mało subtelnych nawiązań do PRL-u, jednak moim są całkiem zabawne) Prawdę mówiąc nieco bardziej gryzą mnie albumy "Cudowny lek" i "Festiwal czarownic", gdzie autor wprowadził baśniowe moralizatorstwo.
Album "Urodziny Milusia" polecam tylko tym obeznanym z serią, gdyż zawiera wszystkie krótkie historie które zrobił Christa plus kilka zapychaczy w postaci rysunków które robił do kalendarzy etc. przez co jest ciekawy tylko dla osób obytych z serią.