lis napisał(a):OT: Znamienne jest, że piszesz o "okresach żałoby narodowej". Coś, co miało być wyjątkowe, w ostatnich latach stało się elementem naszej codzienności.
Ten zarzut jest znacznie głębszy. Nie można traktować ‘żałoby narodowej’ jak okazjonalnej niespodzianki dawanej czterdziestu milionom ludzi, która z czasem powszednieje, co rodzi zwrotne pretensje i oskarżenia o profanację. Tu nie chodzi o ‘wyjątkowość’ (tak, jak wyjątkowe są coroczne święta, które za każdym kolejnym razem przeżywa się z coraz mniejszą ekscytacją), ale o ‘szacunek’, za którym stoi poważna, osobista refleksja. Władze i media, zamiast o ‘szacunku’ mówią o ‘pamięci i współczuciu’, a „pozostali” tylko przez pierwszych kilka chwil przeżywają tragedię szczerze (o ile w ogóle), później już tylko albo sztucznie albo całkowicie bez emocji. Wszyscy solidaryzują się... póki nie zapomną, a to akurat trwa te kilka dni. Tak oto powstaje nowy sposób, w jaki ma się rozumieć żałobę narodową: „Pamiętamy bardzo krótko o ofiarach tragedii, dlatego wprowadźmy coś w rodzaju dni smutku, podczas których, póki ma się wydarzenie w świadomości, starajmy się działać wokół potrzebujących”. W takim przypadku solidaryzujemy się nie dlatego, że porusza nas jakaś ważna wartość, ale dlatego, iż wiemy, że już niedługo zapomnimy o tym wszystkim. A kiedy tak się to traktuje, sporo osób zaczyna myśleć, że nie ma w tym głębszego sensu, w konsekwencji spłycając sytuację swoimi działaniami jeszcze bardziej.
Wszystko jest elementem naszej codzienności, ponieważ ‘wszystko’ się przydarza. Wyjątkowość nadawana jest przez nas samych w postaci konkretnego wyrazu osobistego stosunku do danej sprawy.
Uważam, że ‘szacunek’ nie jest pierwszy, tak jak względem niego pierwsze nie są ‘pamięć i współczucie’ (będące jego konsekwencją), niemniej nawet jeśli rola, którą odgrywa, nie jest jedyna, to z pewnością jest główna (patrząc oczywiście z pewnej perspektywy, która pretenduje do tego, by być obiektywną).
Czy to źle, że ktoś podjął na tym forum inicjatywę odnoszącą się do ważnych wydarzeń w kraju? Nie, o ile kierowały nim dobre intencje. Ale dobre intencje to nie wszystko. W sposób podniosły można powiedzieć, że (w dzisiejszych czasach i okolicznościach) zostaliśmy wezwani do krytycznego myślenia, tonem szorstkim natomiast, że zostaliśmy do niego zmuszeni.