przez Gladstone » Pt sie 03, 2012 9:19 am
Ja również chciałbym podziękować panu Rutke, głównie dzięki jego doborowi historyjek po kilkuletniej przerwie powróciłem do kaczych komiksów. Największą zasługa osoby która tak naprawdę przyszła "z zewnątrz" i miała świeże podejście do KD wydaje mi się przełamanie swoistego tabu na publikowanie długich komiksów w KD. Numery podwójne zostały w świetny sposób zagospodarowane i przestały być zwykłymi sklejkami dwóch numerów z lepszym gadżetem. Wspomniano już o świetnych długich komiksach Barksa, wydano sporo komiksów Rosy ale największy szacunek należy się moim zdaniem za komiksy Gottfredsona:
Fireman Mickey,
The Mail Pilot oraz
The Robin Hood Adventure - wydanie tak oldschoolowych historii naprawdę zasługuje na uznanie.
Wydaje mi się (choć to tylko przeczucie, nie mam faktów na poparcie tego twierdzenia), że zmiany które dotykają KD (i jeszcze dotkną) zostały dzięki panu Grzegorzowi przynajmniej choć trochę odłożone w czasie. Odnoszę też wrażenie, że dzięki kontaktowi z redakcją dział Komiksy na forum przeżywał swój "złoty wiek" - za to wszystko serdecznie dziękujemy.
Symbolicznie zamykamy pewną erę, która de facto skończyła się półtorej roku temu gdy autonomia w doborze historyjek została drastycznie ograniczona. Zobaczymy czy wymiana redaktora naczelnego spowoduje jakieś zmiany w samym piśmie (w co raczej wątpię).
Scarpomaniak napisał(a):Ja jednak liczę na panią Wielądek, że nie będzie drugą panią Maciocha, kiedy ona była redaktorem KD komiksy leciały po kolei jak w Danii, jedynym dobrym wspomnieniem związanym z nią jest wydanie "Wydań Specjalnych".
Praktycznie każde wydanie specjalne włączając pierwszą serię KzK związane jest z panią Maciochą - więc może i "jedyne" ale za to jakie wspomnienie

Co do zmierzchu prasy papierowej - coś jest na rzeczy, przyszłość disneyowskich komiksów (raczej kolekcji i po angielsku) moim zdaniem kryje się w inicjatywach takich jak niedawno zakończona akcja
The Don Rosa Classics: Deluxe Edition - jesli uda się tylko uporać z licencjami.
lis napisał(a):Horacego z rzędem temu, kto jest w stanie wymienić jedną historyjkę z "uniwersum leśnego" (Mały Wilczek, Królik Spryciula, Chip i Dale, Wiedźma Mim itp. itd.), która zapadła mu w pamięć i do której chętnie wraca. Te postacie mają za mały potencjał dramaturgiczny, żeby zdolni scenarzyści poświęcali im swój czas. Ew. publikacje miałyby więc bardziej charakter edukacyjny (przedmiot: Historia komiksu disnejowskiego) niż rozrywkowy. Jeśli już coś drukować z ich udziałem, to bardzo rzadko i tylko przy sprzyjającej koniunkcji planet. I oczywiście tylko kosztem poślednich historii kaczych lub mysich.
100% racji - według mnie należałoby wręcz skupić się na najpopularniejszej postaci - którą raczej jest Sknerus i może jakoś wykorzystać nadchodzącą okrągłą rocznicę jego "urodzin". Pamiętam z własnego doświadczenia, że wszelkie "nie-kacze" i "nie-mysie" historyjki po prostu omijałem, bo ich poziom był bardzo słaby. Pojawienie się ich ponownie teraz równałoby się wykonaniu seppuku.
lis napisał(a):Jeśli już miałbym szukać w "erze Rutkego" czegoś, co mi się nie podobało, byłby to sposób prezentacji komiksów wieloczęściowych. Brak rzeczywistego cliffhangera znacznie obniżał napięcie, które starali się zbudować ich autorzy, nie mówiąc już o tym, że nie ma lepszego sposobu na zachęcenie czytelnika do sięgnięcia po kolejny numer niż zawieszenie narracji w dramatycznym momencie. Dowodem na to, że czytelnicy lubią takie rozwiązanie jest sukces DoubleDucka (choć niesprawiedliwością byłoby twierdzenie, że to jedyny atut tej serii), ale wiem to również z własnego doświadczenia, w pamięci mając chociażby
tę znakomitą historyjkę. Albo
tę.
Wciąż czekając na drugą część
tej historyjki jestem przeciwko wydawaniu ich w częściach, zwłaszcza gdy trzeba czekać 2 tygodnie na nowy numer. Lepiej byłoby wykorzystać komiksowe "seriale" z zaznaczeniem, że w kolejnym numerze będzie dalszy ciąg:
Millennium Orb,
Mythos Island,
Myshboor czy nawet
The Universal Solvent, Black Knight i The Black Knight Glorps Again Rosy. Sporo z tych historii zostało już wydanych ale jeśli ma to pomóc w sprzedaży - to czemu nie? Patrząc z perspektywy czasu, wydaje mi się, że lepszym marketingowo rozwiązaniem byłoby wydanie
Życia i Czasów... właśnie w częściach a nie w jednym tomie.
Brakuje mi też zachęty do zainteresowania się komiksami - teraz mamy internet i informacje w zasięgu ręki ale kiedyś każdą informację w KD o autorach, notka z KzK III (2001), notki o postaciach (z okazji któregoś okrągłego numeru pojawiły się krótkie opisy: w którym roku postać zadebiutowała, kto był autorem itp) były przeze mnie wyczekiwane jak deszcz na pustyni.
Możemy tak siedzieć, biadać, debatować - na chwilę obecną najważniejsze wydaje mi się nawiązanie kontaktu z panią Wielądek.
Ja również chciałbym podziękować panu Rutke, głównie dzięki jego doborowi historyjek po kilkuletniej przerwie powróciłem do kaczych komiksów. Największą zasługa osoby która tak naprawdę przyszła "z zewnątrz" i miała świeże podejście do KD wydaje mi się przełamanie swoistego tabu na publikowanie długich komiksów w KD. Numery podwójne zostały w świetny sposób zagospodarowane i przestały być zwykłymi sklejkami dwóch numerów z lepszym gadżetem. Wspomniano już o świetnych długich komiksach Barksa, wydano sporo komiksów Rosy ale największy szacunek należy się moim zdaniem za komiksy Gottfredsona: [i]Fireman Mickey[/i], [i]The Mail Pilot[/i] oraz [i]The Robin Hood Adventure[/i] - wydanie tak oldschoolowych historii naprawdę zasługuje na uznanie.
Wydaje mi się (choć to tylko przeczucie, nie mam faktów na poparcie tego twierdzenia), że zmiany które dotykają KD (i jeszcze dotkną) zostały dzięki panu Grzegorzowi przynajmniej choć trochę odłożone w czasie. Odnoszę też wrażenie, że dzięki kontaktowi z redakcją dział Komiksy na forum przeżywał swój "złoty wiek" - za to wszystko serdecznie dziękujemy.
Symbolicznie zamykamy pewną erę, która de facto skończyła się półtorej roku temu gdy autonomia w doborze historyjek została drastycznie ograniczona. Zobaczymy czy wymiana redaktora naczelnego spowoduje jakieś zmiany w samym piśmie (w co raczej wątpię).
[quote="Scarpomaniak"]Ja jednak liczę na panią Wielądek, że nie będzie drugą panią Maciocha, kiedy ona była redaktorem KD komiksy leciały po kolei jak w Danii, jedynym dobrym wspomnieniem związanym z nią jest wydanie "Wydań Specjalnych". [/quote]
Praktycznie każde wydanie specjalne włączając pierwszą serię KzK związane jest z panią Maciochą - więc może i "jedyne" ale za to jakie wspomnienie ;)
Co do zmierzchu prasy papierowej - coś jest na rzeczy, przyszłość disneyowskich komiksów (raczej kolekcji i po angielsku) moim zdaniem kryje się w inicjatywach takich jak niedawno zakończona akcja [url=http://www.indiegogo.com/donrosa][i]The Don Rosa Classics: Deluxe Edition[/i][/url] - jesli uda się tylko uporać z licencjami.
[quote="lis"]Horacego z rzędem temu, kto jest w stanie wymienić jedną historyjkę z "uniwersum leśnego" (Mały Wilczek, Królik Spryciula, Chip i Dale, Wiedźma Mim itp. itd.), która zapadła mu w pamięć i do której chętnie wraca. Te postacie mają za mały potencjał dramaturgiczny, żeby zdolni scenarzyści poświęcali im swój czas. Ew. publikacje miałyby więc bardziej charakter edukacyjny (przedmiot: Historia komiksu disnejowskiego) niż rozrywkowy. Jeśli już coś drukować z ich udziałem, to bardzo rzadko i tylko przy sprzyjającej koniunkcji planet. I oczywiście tylko kosztem poślednich historii kaczych lub mysich.
[/quote]
100% racji - według mnie należałoby wręcz skupić się na najpopularniejszej postaci - którą raczej jest Sknerus i może jakoś wykorzystać nadchodzącą okrągłą rocznicę jego "urodzin". Pamiętam z własnego doświadczenia, że wszelkie "nie-kacze" i "nie-mysie" historyjki po prostu omijałem, bo ich poziom był bardzo słaby. Pojawienie się ich ponownie teraz równałoby się wykonaniu seppuku.
[quote="lis"]Jeśli już miałbym szukać w "erze Rutkego" czegoś, co mi się nie podobało, byłby to sposób prezentacji komiksów wieloczęściowych. Brak rzeczywistego cliffhangera znacznie obniżał napięcie, które starali się zbudować ich autorzy, nie mówiąc już o tym, że nie ma lepszego sposobu na zachęcenie czytelnika do sięgnięcia po kolejny numer niż zawieszenie narracji w dramatycznym momencie. Dowodem na to, że czytelnicy lubią takie rozwiązanie jest sukces DoubleDucka (choć niesprawiedliwością byłoby twierdzenie, że to jedyny atut tej serii), ale wiem to również z własnego doświadczenia, w pamięci mając chociażby [url=http://coa.inducks.org/story.php?c=D+93291]tę znakomitą historyjkę[/url]. Albo [url=http://coa.inducks.org/story.php?c=D+92468]tę[/url].[/quote]
Wciąż czekając na drugą część [url=http://coa.inducks.org/story.php?c=D%2FD+2004-021]tej historyjki[/url] jestem przeciwko wydawaniu ich w częściach, zwłaszcza gdy trzeba czekać 2 tygodnie na nowy numer. Lepiej byłoby wykorzystać komiksowe "seriale" z zaznaczeniem, że w kolejnym numerze będzie dalszy ciąg: [url=http://coa.inducks.org/subseries.php?c=Millennium+Orb]Millennium Orb[/url], [url=http://coa.inducks.org/subseries.php?c=Mythos+Island]Mythos Island[/url], [url=http://coa.inducks.org/subseries.php?c=Shambor]Myshboor[/url] czy nawet [i]The Universal Solvent, Black Knight i The Black Knight Glorps Again[/i] Rosy. Sporo z tych historii zostało już wydanych ale jeśli ma to pomóc w sprzedaży - to czemu nie? Patrząc z perspektywy czasu, wydaje mi się, że lepszym marketingowo rozwiązaniem byłoby wydanie [i]Życia i Czasów...[/i] właśnie w częściach a nie w jednym tomie.
Brakuje mi też zachęty do zainteresowania się komiksami - teraz mamy internet i informacje w zasięgu ręki ale kiedyś każdą informację w KD o autorach, notka z KzK III (2001), notki o postaciach (z okazji któregoś okrągłego numeru pojawiły się krótkie opisy: w którym roku postać zadebiutowała, kto był autorem itp) były przeze mnie wyczekiwane jak deszcz na pustyni.
Możemy tak siedzieć, biadać, debatować - na chwilę obecną najważniejsze wydaje mi się nawiązanie kontaktu z panią Wielądek.